Autor: dr Agata Majewska – specjalistka pracy z rodziną, terapeutka, autorka bloga „Mama Sowa”.
Nic tak nie elektryzuje jak niezapowiedziany dzwonek do drzwi w środku dnia. Przy odrobinie odwagi, zanim się je otworzy, następuje szybkie spojrzenie do lustra czy przypominamy siebie samych oraz jeszcze szybszy rzut oka na część mieszkalną dostępną dla gości. Tak, zgadza się, istnieją również niedostępne części naszego gospodarstwa domowego. Zapraszam do przeczytania artykułu z przymrużeniem oka o domowym bałaganie. Znajdzie się w nim również recepta na to, jak sobie z bałaganem poradzić i co mówić lub może – czego nie mówić (nie)zapowiedzianym gościom.
Moja trzyletnia córka stwierdziła, że skoro na swoim biureczku ma tzw. artystyczny nieład, a gościem w pokoju jest Świnka Peppa, to wystarczy zasłonić jej oczy kołderką z domku dla lalek. Notabene Świnka Peppa siedziała przy zlewie w kuchni (to cenna uwaga, która wybrzmi na końcu tego tekstu). Wygląda na to, że wystarczy więc zaopatrzyć się w kilka twarzowych szmatek do zasłaniania gościom oczu i problem rozwiązany!
Zacznijmy jednak od przykładu najczęściej nieudostępnianej przestrzeni naszego gospodarstwa domowego. Zalicza się do niej między innymi tzw. sypialnia – czyli całkiem pojemne składowisko:
Nie powinno nas też dziwić, że sypialnia jest szczególnym miejscem w domu. Gdy odwiedza nas (nie)zapowiedziany gość, to na pytania współmałżonka: „kochanie, gdzie mam wrzucić pranie?” lub „gdzie przełożyć ten bajzel ze stołu?”, najczęściej pada: „wrzuć to wszystko do sypialni” oraz „i zamknij drzwi”. Sypialnia wydaje się więc kluczowa (zaraz po melisie).
Bałagan w domu świadczy o tym, że zamieszkują go ludzie, którzy łączą się w pary, potem w rodziny i tworzą własnym dzieciom przestrzeń do rozwoju. W jaki sposób bałagan przyczynia się do rozwoju najmłodszych? A no tak, że gdy nasze dziecko się niefortunnie przewróci, to za entym razem się zorientuje, że może jednak warto coś podnieść z podłogi. Poza tym, większość z nas na pewno nie raz usłyszała bądź przeczytała, że bałagan w domu charakteryzuje twórcze osobowości lub, że – „porządek rodzi porządek, bałagan kreatywność”.[1]1. K. Vohs et. al: Tidy desk or messy desk? Each has its benefits, psychologicalscience.org (dostęp: 6.11.2020). Właśnie dlatego rodzina jest super, bo wyzwala drzemiący w człowieku potencjał twórczego podchodzenia do rozwiązywania problemów. Myślę, że spokojnie można wpisać taką umiejętność do swojego CV.
Można przypuszczać, że jedną z najciekawszych sytuacji jest ta, gdy pracujemy pół dnia, żeby odgruzować dom. Potem już od progu uspokajamy gości: „nie, nie zdejmujcie butów, w domu i tak nie sprzątałam”. Albo „tylko nie patrzcie na bałagan, nie miałem jeszcze czasu ogarnąć tego wszystkiego” plus „czujcie się, jak u siebie”. Po czym większość zasiada niczym w laboratorium. A wiadomo przecież jak robią to naprawdę, gdy są rzeczywiście „u siebie”. Sytuacje pełne absurdów i sporej dawki dobrego humoru.
Przede wszystkim bałagan warto chociaż trochę polubić i zaakceptować fakt, że nawet przy dobrej organizacji dnia i podziale obowiązków pomiędzy domowników, może zdarzyć się dzień, w którym nie będzie czasu na to, by ścierać kurze czy wieszać pranie. Według badań naukowych bałagan w domu może przyczyniać się do przeżywania niepokoju, poczucia bezradności oraz ogólnego przytłoczenia. Niektórzy idą dalej twierdząc, że bałagan powoduje także możliwość odczuwania przewlekłego stresu, a nawet stanów depresyjnych. Argumentuje się to m.in. nadmiarem dystraktorów, które z kolei utrudniają nam pełne zrelaksowanie się w domowym „zaciszu”. Niektórzy nie są w stanie skupić się na przykład na pracy przy komputerze, jeśli na stole panuje znaczny nieporządek.
Są jednak sposoby na to, żeby uporać się z negatywnymi konsekwencjami odczuwania różnych emocji i stanów wywołanych bałaganem. Wśród różnych propozycji wskazuje się na zaangażowanie pozostałych domowników do konkretnych czynności oraz najpopularniejsze chyba – znane doskonale rodzicom i ich dzieciom – „posprzątaj po sobie, kiedy już skończysz” (pracę, zabawę, tamto czy owo) czyli stałe przypominanie o obowiązkach.[2]2. Sherrie Bourg Carter, Why Mess Causes Stress: 8 reasons, 8 remedies, psychologytoday.com (dostęp: 6.11.2020). Nie chodzi tu nawet o temat tzw. wyciągania konsekwencji, ale o odpowiedzialność. O zadbanie o wspólną przestrzeń, o uwzględnianie pozostałych domowników oraz – oczywiście – niecierpliwie czekających za drzwiami gości.
Podsumowując – korona z głowy nikomu nie spadnie, jeśli dom nie przejdzie testu białej rękawiczki. Oczywiście, że czyste otoczenie jest dla nas bardziej komfortowe, gdy chodzi o przyjmowanie gości i troszczenie się o ich dobre samopoczucie. Przepraszać za bałagan nie trzeba, jesteśmy u siebie. A w naszych czterech ścianach dzieci nie potrzebują lśniąco czystej podłogi tylko szczęśliwych rodziców.[3]3. Agata Majewska, Matka Polka z koroną na głowie, mamasowa.pl (dostęp: 6.11.2020).
PS. Zawsze można posadzić gości blisko zlewu w kuchni i połączyć przyjemne z pożytecznym. Nic tak nie łączy, jak wspólne łączenie się w bólu. I zmywanie oczywiście 😉
Artykuł powstał w ramach projektu „Rodzina jest super!”, który został dofinansowany ze środków Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej.
Źródła[+]
↑1 | 1. K. Vohs et. al: Tidy desk or messy desk? Each has its benefits, psychologicalscience.org (dostęp: 6.11.2020). |
---|---|
↑2 | 2. Sherrie Bourg Carter, Why Mess Causes Stress: 8 reasons, 8 remedies, psychologytoday.com (dostęp: 6.11.2020). |
↑3 | 3. Agata Majewska, Matka Polka z koroną na głowie, mamasowa.pl (dostęp: 6.11.2020). |